Osobiście o tragedii w Smoleńsku

(Jerzy Koch)

Nederlandse vertaling onderaan

Poruszenie wywołane tragedią pod Smoleńskiem posiada – oprócz czysto ludzkiego wymiaru – polityczny kontekst, gdyż wśród osób, które zginęły, wielu ludzi było znanych z pierwszych stron gazet. Jednak nie wszyscy. Ja często myślę w ostatnich dniach o załodze i stewardesach – ludziach, którzy zginęli wykonując swoje służbowe, można rzec, codzienne obowiązki. Osobiście, w sposób szczególny, poczułem się dotknięty tą tragedią i odczułem jej bolesną realność, kiedy na liście zmarłych zobaczyłem nazwisko Stanisława Jerzego Komorowskiego, może jedyną osobę wśród zmarłych, którą znałem osobiście.

S.J. Komorowskiego poznałem w październiku 1995 r., kiedy w amsterdamskim kościele Westerkerk odbywała się uroczystość wręczenia nagrody im. M. Nijhoffa przyznanej mi przez Fundację Księcia Bernharda za przekłady z literatury niderlandzkiej. Nagle podczas przyjęcia staje przede mną elegancki człowiek i przedstawia się jako polski ambasador w Hadze. Nie wiedziałem, że książę Bernhard zaprosił ambasadora RP. Prowadziliśmy ciekawą rozmowę i nie ukrywam, że byłem pod dużym wrażeniem tego spotkania. Przez większość mojego ówczesnego życia polscy dyplomaci wyglądali inaczej; na ogół, choć przecież nie zawsze, szarzy, nijacy ludzie, wysyłani do stolic obcych państw w nagrodę lub posyłani za granicę w polityczny niebyt. A tu przystojny i znający kilka obcych języków młody, energiczny człowiek, fizyk po doktoracie, który – jak widzę – szczerze mi gratuluje.


Stanisław Jerzy Komorowski, Magdalena Koch i Jerzy Koch (Westerkerk 1995)


Komorowski był wówczas zaledwie rok w Holandii; wyraźnie cieszył się, że to Polak właśnie dostał takie wyróżnienie (notabene, dwa lata później – żeby było do pary! – nagrodę tę otrzymał Gerard Rasch, przedwcześnie zmarły wielce zasłużony dla recepcji literatury polskiej w Holandii, a ja byłem jednym z recenzentów jego dorobku, m.in. świetnych tłumaczeń Bruno Schulza i Zbigniewa Herberta). Kiedy w 2002 r. moja żona spotkała Stanisława Komorowskiego w ambasadzie RP w Londynie, gdzie wówczas był ambasadorem RP i gdzie obchodzono uroczyście 50-lecie panowania Elżbiety II, okazało się w trakcie rozmowy, że doskonale pamięta uroczystość w Westerkerk sprzed siedmiu lat.

Przywołuję te spotkania, choć to tylko szczegóły, ale pokazujące właśnie w drobiazgach świetnego polskiego dyplomatę. Nie polityka, który występuje w mediach i zyskuje popularność – by zacytować Kasprowicza – często mając na wargach słowo ‘Ojczyzna’, ale reprezentanta Polski, załatwiającego dla niej różne ważne sprawy w kuluarach międzynarodowych spotkań, człowieka od codziennej dyplomatycznej pracy, pamiętającego nawet drobne szczegóły sprzed iluś tam lat – a taka pamięć i uwaga poświęcana drugim ludziom to cecha dobrego dyplomaty.

Dziś czytam, że zrezygnował jesienią 2006 r. ze stanowiska wiceministra (pełnił funkcję podsekretarza stanu w MSZ), gdy resortem kierowała Anna Fotyga. Przeszedł wówczas do Departamentu Azji i Pacyfiku MSZ. Ale niebawem, w 2007 r., premier Tusk znów powołał go na wysokie stanowisko, tym razem podsekretarza stanu ds. polityki obronnej w MON. W imieniu rządu negocjował z USA warunki stacjonowania amerykańskich sił w Polsce.

I teraz z jego życiorysu dowiaduję się jeszcze, że może nasze drogi skrzyżowały się jeszcze wcześniej. Kiedy w 1990 r. ministrowi spraw zagranicznych, niezapomnianemu Krzysztofowi Skubiszewskiemu, wyrzucano, że w resorcie nadal pracują głównie starzy aparatczycy, powiedział, że nowych nie ma i zaapelował do młodych ludzi. Dziś czytam, że Komorowski zgłosił się wówczas do MSZ-u i zdawszy egzaminy został naczelnikiem wydziału i wicedyrektorem Biura Kadr. Ja także zareagowałem na apel Skubiszewskiego, zdałem egzaminy, ale mimo to nie podjąłem pracy w MSZ – nie widziałem siebie w roli konsula w Hamburgu, bardziej interesowały mnie Niderlandy i sądziłem, że lepiej byłoby dla MSZ-u korzystać z mojej niderlandystycznej wiedzy; zresztą byłem w ostatniej fazie pisania doktoratu i miałem jechać do Belgii na roczne stypendium. I tak Komorowski odszedł od nauki w stronę dyplomacji, z którą ja miałem jedynie flirt na mojej drodze do nauki. Kto wie, może tego samego dnia w 1990 r. zdawaliśmy w MSZ egzamin?

Jerzy Koch

www.mon.gov.pl/pliki/File/zyciorysy/NOWE/zyciorys_komorowski.pdf

http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Jerzy_Komorowski

http://www.tvn24.pl/-1,1651631,0,1,oni-zgineli-_-lista,wiadomosc.html

http://acus.org/warsaw-transatlantic-forum/stanislaw-komorowski

http://www.literaireprijzen.nl/index.php?fuseaction=home.showPrijs&prijsnr=254

http://www.prinsbernhardfonds.nl/t1.asp?path=tc77kvhn&formaat=g

http://nl.wikipedia.org/wiki/Martinus_Nijhoff_Prijs


Over de tragedie in Smolensk
(door Jerzy Koch)

De ontsteltenis die veroorzaakt werd door de tragedie bij Smoleńsk heeft behalve een zuiver menselijke ook een politieke dimensie, vooral vanwege de dood van personen die we van de voorpagina’s kennen. Doch niet alle passagiers hadden een bekende naam. Ik denk de laatste dagen veel aan de bemanning en de stewardessen – mensen die zijn gestorven tijdens het vervullen van hun dagelijkse plicht.

Persoonlijk voel ik me getroffen door deze tragedie en ervoer ik de pijnlijke realiteit toen ik de naam van Stanisław Jerzy Komorowski op de lijst van overledenen zag; misschien wel de enige persoon onder de slachtoffers die ik persoonlijk kende.

S.J. Komorowski heb ik in oktober 1995 in de Westerkerk te Amsterdam leren kennen tijdens de uitreiking van de M. Nijhoff Prijs die mij was toegekend door het Prins Bernhard Cultuurfonds voor vertalingen van Nederlandse letterkunde. Plotseling stond er tijdens de receptie een elegante man voor mij die zich voorstelde als de Poolse ambassadeur in ’s Gravenhage. Ik wist niet dat Prins Bernard de Ambassadeur van Polen had uitgenodigd. We voerden een interessant gesprek en ik moet eerlijk zeggen dat ik zeer onder de indruk was van deze ontmoeting. Voor het grootste gedeelte van mijn toenmalige leven zagen Poolse diplomaten er heel anders uit: meestal maar natuurlijk niet altijd grijze, onopvallende mensen, als beloning voor hun bewezen diensten naar de hoofdsteden van andere landen gestuurd, of als het ware weggewerkt in een politiek onbestaan in het buitenland. In plaats daarvan zag ik een knappe jonge man die verschillende talen sprak en vol energie zat, een fysicus met een doctoraat, die zoals ik dat onmiddellijk zag mij oprecht feliciteerde.

Komorowski was toen pas een jaar in Nederland; hij was zichtbaar blij dat juist een Pool de prijs had gewonnen (twee jaar later ging de prijs nota bene naar de vroegtijdig gestorven Gerard Rasch – een man van grote verdienste voor de ontvangst van de Poolse letterkunde in Nederland, wiens oeuvre, waaronder de fantastische vertalingen van het werk van Bruno Schulz en Zbigniew Herbert, ik zelf heb mogen beoordelen). Toen in 2002 mijn vrouw Stanisław Komorowski ontmoette in de Poolse Ambassade te Londen, waar hij toen Ambassadeur was en waar plechtigheden i.v.m. het Gouden Jubileum van Konigin Elizabeth plaatsvonden, bleek dat hij zich de ceremonie in de Westerkerk van zeven jaar eerder nog goed kon herinneren.

Ik doe deze ontmoetingen herleven, al zijn het in principe maar details, maar ze tonen wel ampel aan wat voor een geweldige Poolse diplomaat hij was. Niet een politicus die in de media verschijnt en aan populariteit wint, vaak met het woord ‘Vaderland’ op zijn lippen – om de bewoordingen van de dichter J. Kasprowicz te citeren – maar een vertegenwoordiger van Polen, die achter de schermen veel voor zijn land deed en regelde; iemand van het alledaagse diplomatieke werk, die zich zelfs kleinigheden van een paar jaar eerder nog kon herinneren – dergelijk geheugen en belangstelling voor een medemens kenmerkt een goede diplomaat.

Vandaag lees ik dat hij in de herfst van 2006 ontslag nam als vice-minister (hij vervulde toen de functie van staatssecretaris in Buitenlandse Zaken) toen de omstreden minister Anna Fotyga aan het hoofd van dit ministerie stond. Hij ging toen over naar het Departement Azië en Oceanië in Buitenlandse Zaken. In 2007 werd hij door premier Donald Tusk voor opnieuw een hoge functie benoemd, namelijk die van staatsecretaris van defensie. In naam van de regering onderhandelde hij met de VS de voorwaarden voor het stationeren van het Amerikaanse leger in Polen.

En nu ontdek ik dat onze wegen elkaar al eerder gekruist kunnen hebben. Toen men in 1990 de Minister van Buitenlandse Zaken – de onvergetelijke Krzysztof Skubiszewski – verweet dat er in zijn Ministerie hoofdzakelijk oude communistische politici werkten, zei hij dat er geen nieuwe waren en deed een beroep op jonge mensen. Vandaag lees ik dat Komorowski zich toen bij BuZa meldde en nadat hij voor het examen geslaagd was, werd hij afdelingshoofd en vice-directeur van personeelszaken. Ik heb toen ook op de oproep van Skubiszewski gereageerd, haalde de examens, maar besloot om toch maar niet voor BuZa te gaan werken – ik zag me niet als consul in Hamburg, ik was meer geďnteresseerd in de Nederlanden en dacht dat het voor BuZa beter zou zijn om gebruik te maken van mijn neerlandistieke kennis; trouwens, ik was in de laatste fase van mijn doctoraat en moest naar België waar ik een beurs voor een jaar had gekregen. En zo verliet Komorowski de wetenschap voor de diplomatie, terwijl ik met diplomatie maar kort gespeeld heb op weg naar mijn carričre in de wetenschap. Wie weet, misschien hebben we het examen in BuZa in 1990 wel op dezelfde dag gedaan?

        Jerzy Koch





Website Hit Counter
Web Counter

Webmaster: jsterckx@ifa.amu.edu.pl 2010/06/15